niedziela, 14 sierpnia 2016

Paznokcie w Tatrach


Witajcie po ponad tygodniowej przerwie! 

Postów nie było, bo mnie nie było, nie miałam nic w zapasie, a przez ostatnie dni na moich paznokciach gościł Golden Rose Rich Color nr 110, który pojechał ze mną w góry! Aktualnie paznokcie wyglądają okropnie - pozdzierane, z odrostami, ale kolor jest po prostu magiczny. Kupiłam go z myślą o świętach i choince, ale stwierdziłam, że też idealnie nada się w góry, do lasu, po prostu na łono natury :D


Zdążyłam zrobić mu tylko dwa zdjęcia, ale wynagrodzę Wam to zdjęciami pięknych widoków i krótką opowieścią o moim wyjeździe :)

Na miejscu, czyli w Zakopanem byliśmy w sobotę po południu, ale zmęczeni długą drogą (mieszkam 30km od Gdańska) postanowiliśmy odpocząć, a wieczorem przejść się na Krupówki.

Natomiast w niedzielę wybraliśmy się do Doliny Kościeliskiej. Pogoda była naprawdę piękna i widoki świetne jak na pierwszy dzień. Zobaczyliśmy Jaskinię Mroźną, Smoczą Jamę. Zawędrowaliśmy na Halę Ornak.

Zdjęcia paznokci pochodzą właśnie z tego dnia :)


W poniedziałek wybraliśmy się na Gubałówkę. Wjechaliśmy kolejką linowo-terenową. Było jakieś 30 stopni, słońce, więc podejścia samemu nam się odechciało. Widok z góry był cudowny! Jednakże jak dla mnie było tam za dużo wszystkiego - chodzi mi o stoiska. Dosłownie wszystko i nic, gorzej niż na miejskim bazarze. I zdziwiło mnie to, że na szczycie jest plaża, na szczęście parawanów nie było :D Na dół zjechaliśmy kolejką krzesełkową na Szymoszkowej i stamtąd poszliśmy do Jaskini Dziura w Dolinie ku Dziurze. 



We wtorek podobno miał być ostatni dzień ładnej pogody, więc postanowiliśmy go jak najlepiej wykorzystać i udaliśmy się na Słowację do Słowackiego Raju na Suchą Belę. Trasa po prostu rewelacyjna! Cały czas idzie się korytem strumienia, co jakiś czas są drewniane drabinki, którymi przechodzi się nad głębszą wodą, metalowe stopnie, łańcuchy, pionowe drabiny przy wodospadach. Sam klimat bajeczny!
Stamtąd powędrowaliśmy na Kláštorisko, następnie do Letanovskyego Mlyna i Przełomem Hornadu na parking. I tu kolejna super rzecz, właśnie Przełom Hornadu - naprawdę ekstremalna trasa, gdzie idzie się co chwile metalowymi półkami trzymając się łańcuchów, nad przepaścią i nad rzeką, jakimiś ruchomymi mostami, pełno skał, na które trzeba się wdrapać. Bardzo Wam polecam wybranie się tam!
No a jak dotarliśmy na parking to zaczęło padać!





W środę pogoda się zepsuła :( Lało jak z cebra! Więc wybraliśmy się na Słowację na Oravsky zamek, aby tego deszczu uniknąć. No niestety, chodząc po zamku co chwile trzeba było wychodzić na zewnątrz, aby przejść z jednego pomieszczenia do drugiego. Kurtki przeciwdeszczowe trochę nas ochroniły jednak byliśmy zmarznięci i to bardzo.


W czwartek dalej padało! A rano w Zakopanem były tylko 3 stopnie! I kolejny raz pojechaliśmy na Słowację, tym razem do Jaskini Lodowej. Przed wyjazdem oglądałam zdjęcia w internecie i to było po prostu WOW! Jednak gdy zobaczyłam ile kosztuje pozwolenie na robienie zdjęć w jaskini to uznałam, że obejdę się bez tego, 10 euro to naprawdę dużo, w porównaniu z cenami w Czechach, które nawet po przeliczeniu wynosiły niewiele, a było naprawdę warto. A jak zwiedziłam jaskinię to naprawdę cieszyłam się, że nie wydałam tych pieniędzy na naklejkę. W jaskini prawie nie było lodu. Przewodnik mówił, że to przez te liche zimy w ostatnich latach. Nie było magicznych sopli, a "kałuża" lodu, jak tafla lodowiska na chodniku. Ale sama jaskinia bardzo fajna, i przewodnik był zabawny.

Gdy wróciliśmy do Polski to nawet przestało padać, więc wybraliśmy się jeszcze na spacer do Doliny Chochołowskiej. Chmury i niebo dawały niesamowity efekt!





W piątek wyszło słońce!!! Udaliśmy się na Łysą Polanę, aby stamtąd ruszyć na szlak. Swoje w korku wystaliśmy i pokierowali nas na parking po słowackiej stronie. Ale miejsce było, więc zadowoleni ruszyliśmy w trasę. Tata postanowił pójść na Rysy (które zdobył, a na samym szczycie jakiś chłopak oświadczył się swojej dziewczynie, a także wszedł tam pan w wieku 80 lat!). Natomiast ja z bratem i mamą wybraliśmy się na Dolinę Pięciu Stawów. Droga pod górę trochę ciężka, w porównaniu z tym jaka była w dół - w dół była okropna. Ale dotarliśmy do schroniska na wysokości 1670 m n.p.m. oglądając po drodze wodospad Siklawa. W punkcie docelowym zjadłyśmy z mamą przepyszną szarlotkę i równie dobrą zupę ogórkową :) Trochę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną, inną trasą, tak aby wyjść nad Morskim Okiem. Trasa była ciężka i podziwiam ludzi, którzy szli nią właśnie do schroniska, a nie tak jak my, na dół.









W sobotę rano już wyjeżdżaliśmy. A w domu byliśmy o 1 w nocy dzisiaj :) 
Wyjazd był świetny, mimo iż pogoda trochę pokrzyżowała nasze plany. Ogólnie takie wyjazdy rodzinne mamy co roku w inne miejsce. W Zakopanem wylądowaliśmy drugi raz, z czego poprzednio byliśmy 9 lat temu, czyli miałam wtedy 10 lat! I naprawdę wszystko wyglądało wtedy inaczej :D

A Wy lubicie jeździć w góry czy wolicie morze?

17 komentarzy :

  1. Świetna wyprawa :) Też w tym roku byłam w Zakopanem, dolina pięciu stawów jest świetna i ten wodospad *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Zazdroszczę takiej wycieczki! Uwielbiam spędzać czas w górach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba muszę się zaopatrzyć w ten kolor.

    OdpowiedzUsuń
  4. Góry mam blisko - więc wypad jednodniowy w góry to dla mnie must have każdego ciepłego, suchego i wolnego weekendu. Natomiast nad morze to już dłuższa wycieczka coś bardziej dobrego na urlop.

    Trasę z Doliny Pięciu Stawów do Morkiego Oka przechodziłam dwa, albo nawet trzy razy i w sumie nie pamiętam, żeby była aż taka ciężka ;-D Ale to może dlatego, że dużo chodziłam po górach w ogóle. Ta trasa Przełom Hornadu wygląda super! Nawet nie wiedziałam, że względnie niedaleko mamy takie atrakcje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaliczyłam tę jaskinię i Zakopane - co prawda dawno temu, ale byłam :) Pazurki pasują jak ulał do górskiej zieleni.
    Jednak wolę morze - a już najbardziej ostatnio jeziora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne widoki, już dawno nie byłam w polskich górach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Ci zazdroszczę tego wypadu, kocham Tatry <3
    Śliczny kolorek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę wycieczki :) Lakier bardzo ładny, też kojarzy mi się ze świętami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeja ale suoer, Uwielbiam takie wyjazdy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Do Zakopanego mam niedaleko, ale nie pamiętam kiedy byłam , za to chętnie wybrałabym się nad morze ;

    OdpowiedzUsuń
  11. jakie przepiękne widoki! tak dawno nie byłam w Zakopcu!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ładny kolor :) Uwielbiam góry, a w tym roku nie znalazłam opiekuna dla świnki i musiałam zostać w domu, ale cóż, morze mam zaliczone a góry poczekają :D

    OdpowiedzUsuń
  13. fajny kolorek lakieru i cudne widoki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. matkooo jak ja kocham Zakopane ;)!

    OdpowiedzUsuń
  15. paznokcie faktycznie świetnie się wpisały w klimat wyjazdu :) ja fanką gór nie jestem, wolę wodę, ale niekoniecznie polskie morze ;) chociaż widoki na Twoich zdjeciach - cudo!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zdecydowanie moje klimaty, piękni !

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za to, że odwiedzacie mojego bloga :)