Pokazywanie postów oznaczonych etykietą seebloggers. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą seebloggers. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 lipca 2016

#SeeBloggers 2016 (od kuchni - dosłownie i w przenośni)

20 komentarzy :

W ten weekend w Gdyni odbyła się konferencja bloggerów i vloggerów znana pod nazwą See Bloggers, pewnie wielu z Was o niej słyszało. Mi jako bloggerce nie udało się dostać, ale wzięłam udział jako wolontariuszka i przez cały weekend dumnie chodziłam w koszulce z napisem "STAFF" i ze srebrną opaską na ręce.



Dla nas całe wydarzenie zaczęło się w piątek. O godzinie 18 mieliśmy oficjalne szkolenie, gdzie zostały przydzielone nam role, zapoznaliśmy się z budynkiem i obowiązkami. Przed szkoleniem, kto miał czas zjawić się wcześniej, pomagał w przygotowaniach, czyli przenoszeniu gift packów z jednego budynku do drugiego, padał deszcz, więc nasze wycieczki odbywaliśmy podziemnym parkingiem. Pakowaliśmy gift packi coca coli. Pomagaliśmy przygotowywać strefę cooking, czyli tą, do której zostałam przydzielona.


Na zdjęciu możecie zobaczyć 1/4 przygotowanych gift packów o 6:00 rano w sobotę na sali kinowej, gdzie odbywały się warsztaty z YouTube.

SOBOTA

Wy mogliście rejestrować się od 8:00, my pracowaliśmy już od 6:00, co wiązało się z tym, że wstałam o 3:30, aby dojechać do Gdyni na czas (dodajmy, że w piątek byłam w domu dopiero przed północą). Na początku razem z kilkoma innymi dziewczynami zajmowałyśmy się dzieleniem produktów na warsztaty kulinarne dla 4 kucharzy i na 3 bitwy bloggerów. Następnie zostałam oddelegowana do kuchni, gdzie pomagałam dziewczynom gotować makaron na lunch oraz przygotować miejsce gdzie lunch się odbywał. Po 2h godzinach wróciłam na swoją strefę i budynek był już pełny! I od tej chwili nie było odpoczynku, byłam w ciągłym biegu, bo trzeba było przynieść to, tamto. Zrobić tu coś, tam coś, pójść po kogoś, przekazać komuś jakąś informację. Więc moją przerwę na lunch miałam o 15:20, wypiłam mrożoną kawę i poszłam się przejść po stoiskach i nawet załapałam się na prezent jakim był perfum przy stoisku FM. Potem wypiłam kilka kubków owocowo-warzywnych koktajli od Fit&Easy i wróciłam do biegania. O godzinie 17 nie wiedziałam jak się nazywam, więc dobrze, że miałam plakietkę z imieniem i nazwiskiem haha. Było troszkę zamieszania w ciągu dnia, bo nie wyrobiliśmy się godzinowo z warsztatami przez, na szczęście krótką, awarię prądu. W sobotę wychodziłam stamtąd o 19:00 żeby zdążyć na pociąg powrotny do domu. Wiem, że dziewczyny siedziały do godziny 20:00 kończąc wszystko. O godzinie 21:00 zaczynała się impreza, ale nie udało mi się na nią dotrzeć, po 1. ze zmęczenia, a po 2. przez kiepski dojazd.

NIEDZIELA

Dzień, w którym mogłam pospać aż do 7:00, gdyż zbieraliśmy się dopiero o 9:30. Dwie dziewczyny z mojej strefy się rozchorowały, w tym jedna, z którą pakowałam produkty, więc tego dnia wszystko spadło na moją głowę. Przyszły do nas dziewczyny z innych stref, więc trzeba było je wprowadzić w obowiązki. Mimo iż rano nie miałam siły wstać z łóżka, gdy wpadłam w wir zadań, zmęczenie od razu mi przeszło. Myślę, że to dlatego, że byłam zaangażowana w swoją pracę oraz dlatego, że ludzie, z którymi pracowałam byli pomocni i serdeczni. W takim teamie aż chce się pracować! W dzień miałam odrobinę więcej wolnego czasu, ale biegania chyba tyle samo co w sobotę. Tak naprawdę szał zaczął się pod koniec dnia, gdzie trzeba było wszystko ogarnąć, posprzątać. Niektóre stoiska rozdawały swoje produkty. FM oddawało piękne kwiaty, Netto warzywa i owoce, a także nabiał, a Eveline swoje kosmetyki, co przegapiłam i nawet nie wiecie jak żałuję :( PPNT opuściłam po godzinie 18, a przed tym jeszcze załapałam się na selfie z Radkiem Pestką, którego mijałam przez dwa dni, a nie miałam czasu się nawet przywitać. Nie miałam też czasu pójść na jakiekolwiek warsztaty poza tych ze strefy cooking, ani na żaden wykład.

Podsumowując: jeśli w przyszłym roku będę miała czas i znowu nie uda mi się zakwalifikować z blogiem, zapiszę się jako wolontariuszka. Poznałam dużo świetnych osób, atmosfera była naprawdę super. Pracy było naprawdę dużo i w kilku momentach przeżyłam lekkie załamanie, że moje nogi już więcej nie przejdą. Ale dopóki nie usiadłam wieczorem w pociągu, to przez cały dzień nie siedziałam, bo wiedziałam, że jak to zrobię, to już nie wstanę. Jestem osobą, która jeśli podejmuje się jakiegoś zadania, chce wykonać je jak najlepiej, szczególnie, że tutaj od mojej pracy zależało to jak inni spędzą swój czas na tym wydarzeniu. 

I oczywiście nie zabrakło tematycznego mani. A jak Gdynia to styl marynarski!








Na końcu chciałabym podziękować całej ekipie za dobrze spędzony czas 
i za wspólną pracę. 
Mam nadzieję, że za rok również będę mogła Wam pomóc :)

A Ci z Was, którzy byliście - jak się bawiliście na See Bloggers?