Dzisiaj witam Was na blogu hybrydą! I one coraz częściej będą się tu pojawiać :)
Dla tej, którą dzisiaj Wam pokazuję, totalnie przepadłam. Kupiłam ją na Warsaw Beauty Days. Uwielbiam lakiery w kolorach nude, więc zdecydowałam się na nią naprawdę szybko. Jest to hybryda Indigo o nazwie Milkshake. Kiedy tylko wylądowała na moich paznokciach, wiedziałam już, że będzie to mój nowy ulubiony lakier (i właśnie przygotowuję z nim kolejne zdobienie).
Wcześniej nie miałam żadnej hybrydy z Indigo, teraz mam 3, ale wypróbowałam na razie tą jedną. Słyszałam o nich dużo dobrego i nie zawiodłam się. Ta bezproblemowo się rozprowadza, bardzo przyjemnie się z nią pracuje, a do idealnego krycia potrzebowałam dwóch cienkich warstw.
Jako ozdobę dodałam cyrkonie, które otrzymałam ze współpracy z
Prezenty z Dalekich Krajów. Jest to nowy sklep, w którym kupicie różne fajne rzeczy do paznokci. Jakoś nigdy nie byłam przekonana do cyrkonii, ale skoro już przełamałam swoje uprzedzenia co do hybryd, to może czas zrobić kolejny krok. I tak oto wybrałam sobie właśnie taką karuzelę do recenzji. Znajdziecie ją
TUTAJ, a kosztuje 7zł.
W karuzeli znajdziecie 5 różnych wielkości tych świecidełek. Jak widzicie na zdjęciu mienią się one różnymi kolorami. I tak wyglądały zaraz po przyklejeniu na paznokieć. Niestety to kilku myciach rąk zrobiły się "białe", po prostu straciły tą zmianę koloru. Jednak dalej mi się je wygodnie nosiło. Wytrzymały u mnie 5 dni, czyli tyle, ile nosiłam to zdobienie.
Jak aplikowałam cyrkonie?
1. Wykonałam manicure hybrydowy (baza, 2 warstwy lakieru).
2. Nałożyłam top bez warstwy dyspersyjnej (mam jakiś nieznanej firmy kupiony w miejscowym sklepie).
3. Na mokrym topie ułożyłam cyrkonie.
4. Utwardziłam.
Także to naprawdę nic trudnego :) A myślę, że ten akcent nadał temu lakierowi charakteru.
Lubicie lakiery Indigo? Nosicie cyrkonie na paznokciach?